Chyba wielu z Was zna to uczucie, kiedy zaczyna się marzyć o własnym mieszkaniu z balkonem z doniczkami pełnymi ziół, pachnącym rozmarynem, świeżą bazylią, oregano i miętą. A potem te nieśmiałe myśli o własnym kawałku ziemi? A może domu z ogrodem? U mnie podobne myśli pojawiały się stosunkowo rzadko, ponieważ często zmieniałam miejsce zamieszkania, ale jak tylko przyjechałam na sycylijską wieś, dopadło mnie!
Fame della terra czyli głód ziemi jak mówią Włosi. Kiedy tylko nadarzyła się okazja zakupu terenu przylegającego do rodzinnego gospodarstwa mojego męża nie zastanawiałam się ani chwili! I tak zostałam rolnikiem na Sycylii.

Sad mango na Sycylii
Prawdziwa przygoda zaczęła się kiedy postanowiłam posadzić pierwszy sad owocowy, niewielki ale jednak sad. Żyjąc w gospodarstwie rodzinnym mojego męża, gdzie sady pomarańczowe wydaje się były od zawsze, nigdy do końca nie zdawałam sobie sprawy co oznacza zakładanie gospodarstwa rolniczego i sadu na terenach, na których nie ma niczego oprócz chwastów i kamieni. Miejsce, gdzie żyję to z rolniczego punktu widzenia tereny marginalne: płytka gleba, dużo skał, pagórkowaty teren i skąpe opady deszczu. Uprawa tego terenu to wyzwanie, ale jeżeli uprawiano go 100 lat temu to dlaczego nie można dzisiaj, skoro do dyspozycji mamy ciężki sprzęt, którym kiedyś nie dysponowano.
Kiedy pradziadek Sylwii, mojej teściowej, zakładał sady pomarańczowe, ściągnął z okolicznej Raguzy robotników, którzy dynamitem wysadzali skały w powietrze i ręcznie oczyszczali pole z kamieni, z których potem budowali mury, które zachowały się do naszych czasów. Potraficie sobie to wyobrazić?

Dzisiaj nie używa się już dynamitu a jego rolę spełnia ciężki sprzęt, więc na teren mojego przyszłego sadu wjeżdża ripper czyli głębosz. To maszyna, która wygląda jak wielki kombajn z metalowym żądłem o długości od 1,5 do 2 metrów, które wbija w ziemię i pruje skałę. Ogromne wrażenie robią na mnie pierwsze godziny pracy maszyny, kiedy półdziki teren, od setek lat nieużytek rolny zaczyna się przeistaczać! I ten huk, pękającej skały! To przygotowanie terenu pozwoli korzeniom na penetrację terenu w poszukiwaniu wody.
Ściernisko
Tak wyglądał teren przed rozpoczęciem prac.

Długo zastanawiam się co chcę posadzić na tym niewielkim skrawku ziemi. Wybór jest dość ograniczony: drzewa oliwne, drzewa figowe lub pistacje, które bez problemu radzą sobie w takich warunkach, chociaż cały czas chodzi mi po głowie obsesyjna myśl “a może mango?”

Pomysł szalony, ale kto przed drugą wojną światową sadził na tych terenach pomarańcze też mógł wydawać się szaleńcem. A jak się okazało pomarańcze rosną tutaj i to całkiem nieźle. Rozpoczynam zatem poszukiwanie profesjonalnych, rolniczych wskazówek dotyczących uprawy mango. Zadanie nie należy do łatwych ponieważ uprawa mango czy awokado na Sycylii to stosunkowo nowość. Pierwsze sady mango pojawiły się na Sycylii w ramach badań i eksperymentów zazwyczaj we współpracy z lokalnymi uniwersytetami lub ośrodkami badawczymi w latach 80-tych, jednak zasadniczą przeszkodą w ekspansji i rozwoju tej typowo tropikalnej uprawy były niskie temperatury. Mango, drzewo z tropików, jest niezwykle wrażliwe na niskie temperatury. Już temperatura 4 stopni Celsjusza potrafi uśmiercić młode drzewo. W ciągu ostatnich lat nastąpiła jednak pewna zmiana, której ciężko nie zauważyć. Ocieplenie klimatu (sic!). W ciągu 10 lat te zmiany odczułąm na własnej skórze i widzę, jak zmienił się krajobraz rolniczy, rodzaj upraw i sadzone nowe odmiany. Kiedy przyjechałam na Sycylię, Claudio, mój teściu opowiadał mi, że pomarańcze odmiany Tarocco Nucellare, odkąd pamięta, pięknie przebarwiały się na czerwono już w grudniu więc były hitem na święta Bożego Narodzenia i sprzedawały się jak świeże bułeczki. Żeby miąższ Tarocco pięknie się przebarwił potrzeba dużej różnicy temperatur pomiędzy dniem i nocą. W ostatnich latach niskie temperatury w grudniu to naprawdę rzadkość, dlatego też Tarocco Nucellare przebarwia się dopiero na przełomie stycznia i lutego, kiedy owoc jest już “zmęczony” i przy najmniejszym podmuch wiatru spada z drzew. Dlatego najprawdopodobniej w ciągu kilku najbliższych lat Tarocco Nucellare zniknie z Sycylijskich sadów pomarańczowych na korzyść innych hybrydowych odmian, które lepiej adaptują się w nowych warunkach klimatycznych lub zupełnie innych owoców, jak np. mango. Dzisiaj mówi się wprost, że subtropikalne owoce mogłyby zastąpić nierentowne sady pomarańczowe i stać się wizytówką rolniczej Sycylii.
Zatem podejmuje ryzyko i sadzę mango! Decyduję się na najbardziej odporną na niską temperaturę odmianę o nazwie Kensington Pride pochodzącej i uprawianej głównie w Australii, szczepionej na najlepszym dostępnym na chwilę obecną podkładzie Gomera 3. Ale do posadzenia pierwszego drzewa jeszcze długa droga. Po głęboszu przez wiele dni, oczyszczamy pole ze skał i ogromnych kamieni (nie widać końca tych prac).
Przygotowanie terenu pod sad
Przez kolejne dwa lata obsiewamy pole roślinami wiążącymi azot i produkującymi masę organiczną, nawozimy, użyźniamy i wywozimy kamienie.
Obrzeża przyszłego sadu obsadzam krzewami laurowymi, który w tym klimacie osiąga duże rozmiary i będzie osłaniał drzewa przed wiatrem uderzającym od północnej i wschodniej strony. Na pole doprowadzamy wodę. Andre projektuje cały system nawadniania i drenażu. Mango lub sporo pić ale nie znosi zastojów wody.
Wyznaczamy filary drzew, kopiemy dziury na drzewa, pracujemy jak szaleni od wielu tygodni, do sadzenia jeszcze daleko….
Zamawiam rośliny w szkółce i jadę po nie aż do Milazzo, jestem przekonana, że lada dzień będziemy mogli je posadzić. Prace przeciągają się, wiosna już dawno za nami a piekielnie upalne lato nie odpuszcza. To na pewno nie jest najlepszy moment, żeby sadzić. Drzewa ryzykują oparzenia słoneczne (tak tak!) i ogromny stres związany ze zmianą warunków.
Sadzenie mango
I oto nadchodzi TEN DZIEŃ. Jesteśmy gotowi. Pierwsze drzewo należy do mnie. Spełnia się moje marzenie. Włoskie określenie “sadzenia drzew” ma w sobie dodatkowe znaczenie, związane z pojęciem domu i zamieszkania wł. dimora, mettere a dimora w wolnym tłumaczeniu to moment kiedy drzewo znajduje swój dom, zamieszkuje w ziemi. Uwielbiam to określenie. Na Sycylii często o drzewach mówi się jak o osobach, że chcą jeść lub pić, udomawia się je.
W polu pracuje kilkanaście osób. I chociaż drzew jest bardzo niewiele bo tylko 200 z nawiązką praca idzie powoli, ponieważ każde posadzone mango jest od razu podlewane, uruchamiamy linię kropelkową, osłaniamy każde pojedyncze drzewo siatką zaciemniającą (żeby uchronić rośliny przed silnym wiatrem i oparzeniami słonecznymi) i montujemy podpory dla drzew w formie dwóch podpór z drzewa kasztanowego, a słońce pali niemiłosiernie (temperatury ponad 40 stopni C). Po 4 dniach padamy z sił ale oto jest. Pierwszy sad mango!
